Akademia
Szampan w cieniu wojny. Jak winiarze z Szampanii walczyli z wrogiem?
Szampan to dziś symbol celebracji – wieczorów sylwestrowych, wesel, sukcesów zawodowych. Ale jego historia ma też drugie dno – pełne niepokoju, ryzyka i bohaterstwa. W czasie I i II wojny światowej producenci szampana znaleźli się nie tylko w centrum konfliktu geograficznie, ale i moralnie. Musieli zdecydować: ulec, udawać, współpracować – a może walczyć?
Butelki z fałszywymi etykietami, schrony w piwnicach i tajne wiadomości ukryte pod kapslami. Choć szampan kojarzy się z luksusem i beztroską, w czasie wojny stał się bronią – cichą, elegancką, ale niebezpieczną. To opowieść o odwadze, sprycie i bąbelkach, które przetrwały okupację.

Szampan dziś kojarzy się z celebracją, ale podczas wojny był też tajną bronią ruchu oporu (fot. depositphotos).
Piwnice, które stały się fortecami
Reims, Épernay, Ay – to spokojne miasta regionu Szampanii, a pod nimi ciągną się dziesiątki kilometrów podziemnych tuneli, tzw. crayères. Od początku służyły do przechowywania wina, ale w czasie I wojny światowej zamieniły się w schrony dla mieszkańców, dzieci oraz rannych żołnierzy.
Domy win, takie jak Taittinger, Pommery, Ruinart czy Moët & Chandon stworzyły pod ziemią mikromiasteczko, gdzie tętniło życie. Lekcje, śluby, a nawet koncerty odbywały się pomiędzy butelkami fermentującego szampana.
Kiedy szampan musiał stanąć po stronie wolności
Gdy w 1940 roku Niemcy zajęli Francję, Szampania trafiła pod bezpośrednią okupację. Władze niemieckie bardzo szybko zainteresowały się tym, co pod ziemią – zwłaszcza, że bąbelki z Szampanii były ulubionym trunkiem nazistowskiej elity. Göring, Goebbels, Hitler – wszyscy zamawiali crémant de luxe z Reims.
W samym 1940 roku zarekwirowano ponad milion butelek szampana. Do końca wojny Niemcy wywieźli ich ok. 2 milionów.
Winiarze jednak nie byli całkiem bezbronni. Zaczęli prowadzić cichą wojnę z okupantem. Ukrywali najlepsze roczniki za fałszywymi ścianami piwnic, podmieniali etykiety, by zmylić Niemców, fałszowali dokumentację, tworząc fikcyjne zapasy win, które nigdy nie istniały, a także spowalniali produkcję lub udawali braki techniczne, by opóźnić dostawy.

Szampan to jedno z najdroższych win na świecie (fot. depositphotos).
Etykiety, kapsle i wiadomości
Szampan stał się też środkiem komunikacji. Przesyłanie informacji było niebezpieczne – listy przechwytywano, ludzi aresztowano, a każdy kontakt z ruchem oporu groził śmiercią. Dlatego pojawiły się nowe metody. I tu bohaterem stał się szampan.
Między innymi zmieniano etykiety – delikatnie przestawione litery i cyfry to były kodowane daty i miejsca spotkań. Wewnętrzne strony korków lub kapsli aluminiowych czasem zawierały mikroskopijne symbole (np. oznaczenia grupy oporu), a w skrzynki po winie okazały się idealny miejscem do ukrywania dokumentów, broni, a nawet ludzi.
W cieniu tych działań często stawały kobiety – żony, córki i matki winiarzy, które przejmowały stery, gdy mężczyźni szli na front lub trafiali do więzienia.
A po wojnie bąbelki zwycięstwa
Po wyzwoleniu Francji szampan wrócił do roli, którą kochamy dziś – symbolu zwycięstwa, radości i nowych początków. Toasty przy podpisywaniu aktu kapitulacji III Rzeszy unosiły się nad kieliszkami wypełnionymi bąbelkami z Reims.
Wielu winiarzy, którzy odegrali cichą rolę w oporze, nigdy nie zostało nagrodzonych. Ich działania nie były spektakularne – ale były odważne, konsekwentne i ryzykowne.

Dziś szampan to synonim luksusu (fot. depositphotos).
Szampan to nie tylko trunek do świętowania. To także świadek historii – czasem tej ciemnej, trudnej, pełnej strachu i niepewności. A jednak – przetrwał!
Zuza Milewska
(fot. AI)