Akademia
Czym jest bitter i dlaczego warto go mieć w swoim barku?
Spotkasz go prawie w każdym barze. Wystarczy już kilka jego kropel, by całkowicie odmienić smak znanych nam alkoholi. Bitter – dla niektórych wciąż brzmi tajemniczo. Co jest w nim tak wyjątkowego i czy warto mieć go w swoim domowym barku?
Bitter to gorzkie aromatyczne krople na bazie alkoholu (zazwyczaj zbożowego), które powszechnie uważane są za przyprawę drinków. Inaczej można powiedzieć, że to rodzaj spirytusu nasączonego owocami, przyprawami, liśćmi, korą, korzeniami i ziołami – ogólnie nazywanymi składnikami botanicznymi. Typowymi składnikami bittersów są: mięta, mięta pieprzowa, hibiskus, lawenda, waleriana, trawa cytrynowa oraz szałwia.
Te aromatyczne krople po raz pierwszy zostały opatentowane w 1712 roku i początkowo były stosowane jako lek na dolegliwości żołądkowe. Z czasem niektórzy zaczęli je dodawać do brandy lub wina, by złagodzić objawy uporczywego kaca. Czy zadziałało? Tego nie wiemy, ale na pewno posmakowało. I tak, na przestrzeni lat, bitter z remedium przekształcił się w podstawowy składników drinków.
Bitter w drinkach – dlaczego się go używa?
To wspaniały sposób na wzbogacenie napoju. Bittersy mają za zadanie zrównoważyć smak koktajlu. Te najczęściej mają słodko-kwaśny smak, a kilka kropel goryczy sprawia, że drink zyskuje bardziej złożony profil – składniki koktajlu uwalniają delikatne niuanse smakowe i uwydatniają jego strukturę. Ta „przyprawa” może zmienić diametralnie wszystko – od ginu z tonikiem po drinki na bazie whisky.
Smak poszczególnych bittersów może być nieco inny – wszystko zależy od użytej mieszanki ziół i przypraw oraz ich proporcji. Spirytus jest prawie zawsze alkoholem zbożowym, ale pozostałe dwa składniki mogą się znacznie różnić.
Jakie marki bittersów są najbardziej popularne?
Angostura i Peychaud to, można tak powiedzieć, prekursorzy w tej dziedzinie, którzy doprowadzili do upowszechnienia bittersów i na stałe wprowadzili je do barów, a nawet domowych barków.
Angostura to najlepiej sprzedająca się i najstarsza marka bittersów na świecie, stworzona w 1824 roku w Angosturze w Wenezueli przez dr. Johanna Siegerta. Do lat 70. XIX wieku specyfik ten wykorzystywany był w celach leczniczych. Wszystko zmieniło się, gdy synowie Siegerta przejęli firmę i wyemigrowali na Trynidad – wyspę położoną nieopodal Wenezueli w archipelagu Małych Antyli. Tam właśnie jeden z nich odkrył, że dodawana z dużym umiarem angostura wspaniale uzupełnia koktajle, a nawet jedzenie.
Dziś marka rozpoznawalna jest na całym świecie, w głównej mierze dzięki dużej białej etykiecie i jasnożółtej „czapce”. Kiedyś ta szata graficzna uchodziła za dziwaczną, dziś jest charakterystycznym znakiem firmy. Tajna mikstura (ponoć tylko 5 osób zna jej dokładny skład) uzupełniana jest cukrem i rozcieńczana do mocy 44,7% alkoholu. W takiej formie trafia do najbardziej popularnych koktajli, m.in. Old Fashioned i Manhattan.
Peychaud to z kolei nowoorleański bitter wynaleziony w latach 30. XIX wieku przez farmaceutę Antoine’a Amédée Peychauda – oczywiście początkowo przepisywał on swój specyfik na problemy żołądkowe i silne migreny, ale eksperymentalnie zaczął go łączyć z brandy i absyntem. I tak narodził koktajl Peychauda, dziś znany jako Sazerac.
Nowe oblicze bittersów
Bittersy doczekały się swoich smakowych odmian – mogą łączyć się z suszoną skórką z pomarańczy, dając pikantną mieszankę tropikalnych cytrusów, i korzennymi przyprawami, w tym cynamonem, imbirem i goździkami. Taki bitter świetnie sprawdzi się z ginem i białym wermutem. Można też go dodać do takich drinków, jak Margarita lub Daiquiri, by podkręcić ich smak, albo wlać kilka kropel do czystego bourbona.
Coraz większą popularnością cieszą się nawet bittersy czekoladowe – nuty ziołowe są wzbogacane kawałkami kakao. Te szczególnie pasują do słodkich wermutów, ale doskonale wydobędą niuanse smakowe z dojrzałych alkoholi, np. whisky lub rumu.
Jeśli lubisz od czasu do czasu zaserwować sobie lub swoim gościom jakiegoś drinka, warto mieć pod ręką małą butelkę bittersa. Można go przechowywać w temperaturze pokojowej i, jak to z alkoholem bywa, szybko się nie zepsuje. Przekonaj się sam, że kilka kropel tej barmańskiej „przyprawy” naprawdę robi różnicę.